Wolni Trzeźwi

WOLNI, BO TRZEŹWI

...

Logo Apostołowie Trzeźwości

Wolna wola

W zasadzie wszyscy ludzie na świecie żyją tak jakby uważali się za istoty wolne - w sensie takim, że podejmują pewne decyzje i działania, wierząc że są to ich własne decyzje i działania, a nie wynik genów, przeznaczenia czy innych zewnętrznych sił. A przecież w zasadzie nie da się tego udowodnić! Bo przecież może istniejemy w doskonałym 'matrixie' i wszystko nam się tylko wydaje - bo nasz mózg jest stymulowany odpowiedno poprzez bardzo specjalistyczne 'wszczepy' - co film 'Matrix' rozpropagował w kulturze popularnej, a co już starożytni rozważali jako 'argument snu' czy też 'wielki sen' - czyli jak poznać że to czego doświadczamy to nie jest sen? przecież człowiek śnijący nie wie że jest w śnie i może przeżywać nawet bardzo realistyczne wizje.

Paradoksalnie nawet naukowe rozważania opierają się na wierze - na wierze choćby w to że ja (obserwator) istnieję rzeczywiście, że mogę poznawać istniejącą rzeczywistość, że moje zmysły mnie nie okłamują itd.

autor: Tomasz Dyć

query_builder 2019-12-06

Jak rozumieć wolną wolę? Jeśli przyjmiemy pozycję materialistów - wierzących że istnieje tylko materia / energia - (w znacznej części uznawanej także przez ateistów, panteistów czy naturalistów) - to 'ja' jestem po prostu biologiczną maszyną. Składam się z atomów tworzących związki chemiczne oddziaływujących na siebie wzajemnie różnymi chemiczno-fizycznymi zależnościami - i w ostatczności można przyjąć, że każde moje działanie jest po prostu wynikiem działania jakichś praw fizyki.
Czyli to że podnoszę w konkretnym momencie rękę nie jest moją decyzją - tylko wynikiem działania szeregu oddziaływań opisywanych przez prawa fizyki. Nie mogę zrobić czegoś wbrew temu - każde moje działanie jest zdeterminowane, bo tak po prostu działa świat mechaniczny. To że piszę teraz ten artykuł (a Ty czytelniku go czytasz) nie jest działaniem istoty wolnej i świadomej, która poprzez wybór decyduje w tej chwili robić właśnie to a nie coś innego - ale jest po prostu konsekwencją wcześniejszych oddziaływań zachodzących w naszych ciałach. Oczywiście takie radykalne podejście jest uznawane przez znaczącą mniejszość ludzi - bo w zasadzie sprowadza się do uznania, że 'ja' jestem przedmiotem. Bardziej skomplikowanym mechanizmem niż dzisiejsze komputery - ale jednak tylko mechanizmem. Jestem 'zaprogramowany' do wykonania pewnych czynności w określonych momentach - i nie mogę zrobić nic innego niż ten 'program' mi narzuca.

Oczywiście fizyka 'newtonowska' opisywana podstawowymi prawami (zasada bezwładności, akcja i reakcja itd) nie wyczerpuje znanego nam dziś opisu świata. Mamy też fizykę kwantową - więc jak wygląda ten argument w przypadku uwzględnienia fizyki kwantowej?

W takim przypadku trzebaby raczej uznać, że 'ja' nie jestem zdeterminowaną (zaprogramowaną) maszyną - ale raczej że jestem 'maszyną losową'. Czyli podniesienie przeze mnie ręki jest spowodowane 'losowym' zadziałaniem jakiegoś kwantu, który powoduje zmianę stanu subatomowego czy inny przeskok elektronu - które to skutkuje ciągiem dalszych reakcji a ostatecznie wysłaniem impulsu elektrycznego poprzez sieć neuronową, które powoduje skurcz mięśni.
Niestety znów takie czysto fizyczne rozważanie człowieka skutkuje sprowadzeniem go do roli 'mechanizmu' - bo wszystkie działania są tłumaczone przez prawa fizyki.

Pytanie więc czy istnieje coś więcej niż 'tylko fizyka'? Czy istnieje jakaś 'nadprzyrodzona' rzeczywistość opisywana przez teologię czy filozofię jako 'dusza', 'jaźń' itd?
W zasadzie wiara w istnienie wolnej woli człowieka jest wiarą w istnienie nadnaturalnej cząstki która w jakiś bliżej nie sprezycowany sposób kieruje naturalnym (fizycznym) ciałem.

Czy ma to coś wspólnego z nałogami?
W zasadzie o nałogu możemy mówić TYLKO jeśli uznajemy istnienie wolnej woli człowieka. Bo jeśli jesteśmy 'maszynami' - to każde nasze działanie jest po prostu konieczne i niemożliwe do przerwania. Czyli osoba w nałogu nie ma żadnego wpływu na to że w nałóg wpadła, ani też żadnego wpływu na to czy z nałogu wyjdzie. W podobny sposób dotyczy to też przestępców - to nie oni 'zdecydowali' o popełnieniu przestępstwa - więc dlaczego ich za to karać? Przyjęcie takich założeń (braku wolnej woli człowieka) w konsekwencji całkowicie rozbija nasz świat. Nie ma sensu leczyć czy prowadzić terapii osób chorych, nie ma sensu karać przestępców, w zasadzie nic nie ma sensu! Bo przecież jaki jest 'sens' tego że pada deszcz, wieje wiatr, albo świeci słońce? Sens możemy przypisać tylko działaniom istot wolnych.

A jeśli jesteśmy istotami wolnymi - to możemy podejmować decyzje i idące za nimi działania. Nasze decyzje i działania mają swoje konsekwencje. Jeśli ktoś popada w nałóg - to dlatego że sam podjął szereg decyzji i czynności prowadzących go ostatecznie do tego stanu. Oczywiście nie wszystkie decyzje i działania są równie 'łatwe'. Łatwiej jest schodzić wygodną ścieżką z góry niż wspinać się po skałach w górę. Łatwiej jest 'nic nie robić' niż wydatkować energię na ćwiczenia. Podobnie decyzja o wypiciu pierwszego kieliszka wódki czy pierwszego spożycia narkotyków może być decyzją całkowicie wolną, a może być decyzją 'wymuszoną' np. poprzez presję środowiska. Natomiast wypicie tysiącznego kieliszka wódki czy tysięcznej 'działki' narkotyku już rzadziej jest decyzją całkowicie wolną - bo fakt uzależnienia czy po prostu oddziaływania 'substancji czynnej' na mózg użytkownika jest już pewną 'presją' zarówno psychiczną jak i biologiczną.

Pytanie czy można się doprowadzic do stanu całkowitej utraty wolnej woli poprzez takie poddanie się nałogowi, że nie można już podjąć wolnej decyzji?
Raczej osoba uzależniona NIE CHCE po prostu wyjść z uzależniania - czyli podejmuje decyzję (może nie koniecznie wolną, bo zaburzoną przez nałóg) aby trwać w stanie nałogu.
Ale nawet dziś podejmując taką decyzję - może jutro czy pojutrze zmienić zdanie! Mamy przecież tego realne przykłady - ludzi który latami tkwili w nałogu alkoholizmu czy w narkotykach - ale w pewnym momencie podjeli decyzję (pewnie nie jedną, ale wiele kolejnych) o tym aby skończyć z nałogiem. Mając z powodu nałogu utrudnione podejmowanie wolnych decyzji potrzebują oni pomocy 'przeważającej' presję nałogu. Czasem jest to jakiś przełom w życiu ('dotknięcie dna') podowujący wyjątkową 'mobilizację' woli, a czasem może to być pomoc innego człowieka.

Oczywiście geny, środowisko, przeżycia w dzieciństwie itd. powodują, że człowiek może mieć pewne 'tendencje' czy 'pociąg' w kierunku nałogu. Oznacza to że 'trudniej' jest mu podjąć decyzję odrzucającą pokusę - ale nadal jest to możliwe. I tak jak człowiek który nigdy nie ćwiczył biegania ma małe szanse na ukończenie biegu maratońskiego - tak osoba z tendencjami do nałogu (albo trwająca w nałogu) może mieć małą szansę na odrzucenie pokusy. Ale skoro można zacząć ćwiczyć bieganie i po pewnym czasie nabrać 'formy' i ukończyć maraton, w podobny sposób można 'ćwiczyć' wolną wolę, aby stawała sie coraz bardziej odporna na pokusy. W rzadkich (może nawet bardzo rzadkich) przypadkach można do tego dojść samemu. Lepiej i dużo efektywniej jest skorzystać z pomocy profesjonalnego 'trenera' - czyli skorzystać z terapii.